Spacerem idę do parku. Tam jest dużo ludzi. Nie boję się tak
bardzo. Muszę się przewietrzyć. Na jednej z ławek zauważam nauczyciela
czytającego moja książkę.
Chce zawrócić, ale zamiast tego siadam obok niego bez słowa.
Nie wiem czy mnie zauważa. Być może po chwili. Powoli zamyka książkę i patrzy na mnie.
Chce zawrócić, ale zamiast tego siadam obok niego bez słowa.
Nie wiem czy mnie zauważa. Być może po chwili. Powoli zamyka książkę i patrzy na mnie.
- Jest zimno - mówi.
- Jest zimno - zgadzam się.
- Nie powinnaś tu siedzieć.
- Dlaczego?
- Przeziębisz się. Masz słabą odporność - ściąga bluzę i zakłada ją na mnie
- Nie trzeba..
Bez słowa ubiera ją na mnie. W tym samym momencie mocniej zawiewa wiatr.
Przez moje ciało przechodzą dreszcze.
- Biegnij do domu. Chcę, żebyś w poniedziałek wróciła do szkoły.
- Zaraz pójdę - odpowiadam niechętnie.
Czuję znany zapach. Albo mi się wydaje. Chyba tak.
Poprawiam bluzę i do moich nozdrzy dociera zapach perfum mężczyzny. Są identyczne jak... jak te którymi pachnie moja poduszka.
Zamykam oczy i analizuje to. Nie, to akurat nie jest możliwe. Po prostu to znane perfumy. Nie wpadaj, aż w taką paranoję.
Na pewno. Przecież to szanowany nauczyciel, dorosły mężczy..
"Jestem trochę starszy, ale sprawiasz, że się zachwycam."
Karcę się w myślach. Styles jest inny. Nie udaje psychicznego.
Przecieram twarz dłońmi. Muszę coś zrobić, bo zaczynam wariować.
- Może chodźmy na kawę - słyszę zachrypnięty głos.
- Chyba mogę iść..
- Więc chodź - podaje mi rękę i pomaga wstać. Kierujemy się do nie dużej kawiarni.
Siadamy przy stoliku w kącie i składamy zamówienie.
Nie mam stąd jak wyglądać za okno i patrzeć jak ludzie mijają się. Nauczyciel wpatruje się we mnie.
Ściągam bluzę i kładę ją obok niego by nie zapomnieć jej mu oddać.
- Zastanawiam się - zaczyna cicho. Splata dłonie i opiera o nie podbródek - co się stało z twoją osobowością. Nie dawno zrobiłabyś wszystko, mogłaś mnie zagryźć byleby mieć rację.
- Chyba tak było..
- I dalej tak powinno być - mówi od razu. - Jesteś osobą przebojową i energiczną. Nie możesz się zmieniać ani poddawać. Musisz udowodnić, że jesteś na tyle silna, aby nie przegrać wojny nazywanej życiem.
- To ładne - uśmiecham się delikatnie. - Będzie ciszej na lekcjach. Myślę że warto słuchać innych. Skoro coś mówią, karzą to tak ma być.
- Nie oto chodzi. Ważne, abyś dyskutowała i wyrażała swoje zdanie.
- Nie wydaje mi się.. - kelner przynosi nasze zamówienie.
- Widzisz? Musisz też zacząć słuchać. Wiem co mówię - uśmiecha się do mnie.
Nie odwzajemniam tego. Biorę filiżankę w dwie dłonie i przykładam do ust.
Lustruje mnie wzrokiem. Później również pije swój napój.
- Pan też zmienił swoje podejście. Nie przepadał pan za mną. - wracam do tematu.
- Nie prawda - zaprzecza spokojnie. - Ceniłem cię za opór. Dalej to robię. Jesteś bardzo inteligenta i cieszę się, że mogę cię uczyć.
- Chciał pan być nauczycielem? To raczej nudne..
- Nie chciałem. Interesowałem się filologią angielską - wzrusza ramionami i przeczesuje palcami włosy.
Kiwam głową na znak, że rozumiem.
- Ale nie jest tak źle jak może się wydawać.
- To dobrze - biorę mały łyk gorącego napoju.
- A ty? Jakie masz plany, Giovanni? - pyta ciekawy.
- Nie mam. - mruczę.
- Dlaczego?
- Bo i tak wszystko się cały czas zmienia.
- Ale warto mieć cel i do niego dążyć - wpatruje się we mnie.
- Zmieńmy temat. - proszę.
- Czemu? Chcę ci pomóc - poprawia się na krześle.
- Niby w czym? - patrzę na niego.
- W odszukaniu swojej drogi.
- Jest zimno - zgadzam się.
- Nie powinnaś tu siedzieć.
- Dlaczego?
- Przeziębisz się. Masz słabą odporność - ściąga bluzę i zakłada ją na mnie
- Nie trzeba..
Bez słowa ubiera ją na mnie. W tym samym momencie mocniej zawiewa wiatr.
Przez moje ciało przechodzą dreszcze.
- Biegnij do domu. Chcę, żebyś w poniedziałek wróciła do szkoły.
- Zaraz pójdę - odpowiadam niechętnie.
Czuję znany zapach. Albo mi się wydaje. Chyba tak.
Poprawiam bluzę i do moich nozdrzy dociera zapach perfum mężczyzny. Są identyczne jak... jak te którymi pachnie moja poduszka.
Zamykam oczy i analizuje to. Nie, to akurat nie jest możliwe. Po prostu to znane perfumy. Nie wpadaj, aż w taką paranoję.
Na pewno. Przecież to szanowany nauczyciel, dorosły mężczy..
"Jestem trochę starszy, ale sprawiasz, że się zachwycam."
Karcę się w myślach. Styles jest inny. Nie udaje psychicznego.
Przecieram twarz dłońmi. Muszę coś zrobić, bo zaczynam wariować.
- Może chodźmy na kawę - słyszę zachrypnięty głos.
- Chyba mogę iść..
- Więc chodź - podaje mi rękę i pomaga wstać. Kierujemy się do nie dużej kawiarni.
Siadamy przy stoliku w kącie i składamy zamówienie.
Nie mam stąd jak wyglądać za okno i patrzeć jak ludzie mijają się. Nauczyciel wpatruje się we mnie.
Ściągam bluzę i kładę ją obok niego by nie zapomnieć jej mu oddać.
- Zastanawiam się - zaczyna cicho. Splata dłonie i opiera o nie podbródek - co się stało z twoją osobowością. Nie dawno zrobiłabyś wszystko, mogłaś mnie zagryźć byleby mieć rację.
- Chyba tak było..
- I dalej tak powinno być - mówi od razu. - Jesteś osobą przebojową i energiczną. Nie możesz się zmieniać ani poddawać. Musisz udowodnić, że jesteś na tyle silna, aby nie przegrać wojny nazywanej życiem.
- To ładne - uśmiecham się delikatnie. - Będzie ciszej na lekcjach. Myślę że warto słuchać innych. Skoro coś mówią, karzą to tak ma być.
- Nie oto chodzi. Ważne, abyś dyskutowała i wyrażała swoje zdanie.
- Nie wydaje mi się.. - kelner przynosi nasze zamówienie.
- Widzisz? Musisz też zacząć słuchać. Wiem co mówię - uśmiecha się do mnie.
Nie odwzajemniam tego. Biorę filiżankę w dwie dłonie i przykładam do ust.
Lustruje mnie wzrokiem. Później również pije swój napój.
- Pan też zmienił swoje podejście. Nie przepadał pan za mną. - wracam do tematu.
- Nie prawda - zaprzecza spokojnie. - Ceniłem cię za opór. Dalej to robię. Jesteś bardzo inteligenta i cieszę się, że mogę cię uczyć.
- Chciał pan być nauczycielem? To raczej nudne..
- Nie chciałem. Interesowałem się filologią angielską - wzrusza ramionami i przeczesuje palcami włosy.
Kiwam głową na znak, że rozumiem.
- Ale nie jest tak źle jak może się wydawać.
- To dobrze - biorę mały łyk gorącego napoju.
- A ty? Jakie masz plany, Giovanni? - pyta ciekawy.
- Nie mam. - mruczę.
- Dlaczego?
- Bo i tak wszystko się cały czas zmienia.
- Ale warto mieć cel i do niego dążyć - wpatruje się we mnie.
- Zmieńmy temat. - proszę.
- Czemu? Chcę ci pomóc - poprawia się na krześle.
- Niby w czym? - patrzę na niego.
- W odszukaniu swojej drogi.
- Lepiej zostańmy przy angielskim.
Zaczyna się śmiać. Żartował. Na wróżkę nie wygląda.
- Będę wracać. - kładę pieniądze za kawę i wstaje. - Dziękuję.
Mężczyzna podnosi się i łapie moją rękę. Wsuwa pieniądze w moje dłonie. - Ja płacę - mówi stanowczo.
- Dziękuję. - mówię jeszcze raz i wracam do domu.
Mama siedzi na kanapie. Przytula do siebie poduszkę i beznamiętnie wpatruje się w ścianę. Za to tata próbuje z nią porozmawiać.
Ściągam buty patrząc na nich. Odwieszam kurtkę i chce iść siebie.
- Poczekaj. Chodź tu - słyszę mężczyznę.
Wzdycham i wracam do salonu siadając obok mamy.
- Musimy porozmawiać. Bardzo poważnie - tata siada ma fotelu. Splata palce. - Nie chcemy cię ranić.
- Za późno,ale nie rób sobie nic z tego, mów dalej.
- Nic nie rozumiesz - wbija we mnie wzrok. - Twoja mama często wyjeżdża. Bylem samotny, a miłość gasła. Bo ile można tęsknić?
- Więc znalazłeś sobie Kate - mówię chłodno.
- Nie. Nie mamy romansu dla twojej wiadomości. Kate jest moją przyjaciółką.
- Jasne. Tak jak mama z Paynem macie wspólne tematy.
- Rozmawiamy poważnie Gio. Twoja mama akurat bardziej angażuje się w to co jest między nią a Liamem. Ja nie wiem jak będzie dalej. Zrozum to w końcu.
- Po prostu to powiedzcie. Powiedzcie że nie będziemy już rodziną!
- Będziemy. Ja i mama wciąż cię kochamy.
- Tak wiem i nic się nie zmieni. Dalej będę miała i mamę i tatę i będę szczęśliwa. Tak po prostu trzeba.
Mężczyzna ciągnie mnie na kolana i przytula. Nie pozwala się wyrywać. Przecieram piekące oczy i przytulam się. Całuje mnie po włosach. Rozumiem. To ich życie. Wybrali inne drogi.Nie do końca tylko wiem jedno. Przez zdradę ojca chciałam zostać z mamą, a teraz mam problem. Przecież nie będziemy razem mieszkać. Na razie może tak. Jak upewnią się, że ze mną jest wszystko dobrze.
- Nie chcę tak..
- Tak będzie lepiej. Musisz się z tym pogodzić słońce - tata całuje moją skroń.
Mama podchodzi do nas i też się przytula. Odgarnia długie, proste blond włosy z policzków. Dlaczego nawet to nie mogło zostać w moim życiu poukładane? Wzdycham cicho, a tata głaszcze moje plecy. Muszę się z tym pogodzić. Nie mam wyjścia. Kocham ich oboje. Zostawiam ich samych i idę do siebie.
~~~~~~*~~~~~~
Jej mamą jest moja ukochana Joanna :D Rozumiem jak komuś się nie podoba haha. Dobra, jak się podobał rozzdział?
Zaczyna się śmiać. Żartował. Na wróżkę nie wygląda.
- Będę wracać. - kładę pieniądze za kawę i wstaje. - Dziękuję.
Mężczyzna podnosi się i łapie moją rękę. Wsuwa pieniądze w moje dłonie. - Ja płacę - mówi stanowczo.
- Dziękuję. - mówię jeszcze raz i wracam do domu.
Mama siedzi na kanapie. Przytula do siebie poduszkę i beznamiętnie wpatruje się w ścianę. Za to tata próbuje z nią porozmawiać.
Ściągam buty patrząc na nich. Odwieszam kurtkę i chce iść siebie.
- Poczekaj. Chodź tu - słyszę mężczyznę.
Wzdycham i wracam do salonu siadając obok mamy.
- Musimy porozmawiać. Bardzo poważnie - tata siada ma fotelu. Splata palce. - Nie chcemy cię ranić.
- Za późno,ale nie rób sobie nic z tego, mów dalej.
- Nic nie rozumiesz - wbija we mnie wzrok. - Twoja mama często wyjeżdża. Bylem samotny, a miłość gasła. Bo ile można tęsknić?
- Więc znalazłeś sobie Kate - mówię chłodno.
- Nie. Nie mamy romansu dla twojej wiadomości. Kate jest moją przyjaciółką.
- Jasne. Tak jak mama z Paynem macie wspólne tematy.
- Rozmawiamy poważnie Gio. Twoja mama akurat bardziej angażuje się w to co jest między nią a Liamem. Ja nie wiem jak będzie dalej. Zrozum to w końcu.
- Po prostu to powiedzcie. Powiedzcie że nie będziemy już rodziną!
- Będziemy. Ja i mama wciąż cię kochamy.
- Tak wiem i nic się nie zmieni. Dalej będę miała i mamę i tatę i będę szczęśliwa. Tak po prostu trzeba.
Mężczyzna ciągnie mnie na kolana i przytula. Nie pozwala się wyrywać. Przecieram piekące oczy i przytulam się. Całuje mnie po włosach. Rozumiem. To ich życie. Wybrali inne drogi.Nie do końca tylko wiem jedno. Przez zdradę ojca chciałam zostać z mamą, a teraz mam problem. Przecież nie będziemy razem mieszkać. Na razie może tak. Jak upewnią się, że ze mną jest wszystko dobrze.
- Nie chcę tak..
- Tak będzie lepiej. Musisz się z tym pogodzić słońce - tata całuje moją skroń.
Mama podchodzi do nas i też się przytula. Odgarnia długie, proste blond włosy z policzków. Dlaczego nawet to nie mogło zostać w moim życiu poukładane? Wzdycham cicho, a tata głaszcze moje plecy. Muszę się z tym pogodzić. Nie mam wyjścia. Kocham ich oboje. Zostawiam ich samych i idę do siebie.
~~~~~~*~~~~~~
Jej mamą jest moja ukochana Joanna :D Rozumiem jak komuś się nie podoba haha. Dobra, jak się podobał rozzdział?