czwartek, 4 grudnia 2014

Rozdział 13

Poniedziałek jest dniem, kiedy wracam do szkoły. Czuję się trochę lepiej. Nikt na razie się nie pojawił. I mam nadzieję, że już go nie będzie. Błagam. W szkole rzeczywiście nikt nie wie o mojej próbie zabicia się. Mam spokój. O nic nie pytają. Nie czepiają się. Jest okay.
Nie myślę o swoim byłym. Temat zamknięty. Zastanawiam się jak długo tym razem Weronica wytrzyma z Emmettem i czy to prawda, że dawał tam tego chłopakowi dragi. Nie mogę być pewna. Zresztą to do niego nie pasuje.
Dziwię się, że koleżanki nie ma w szkole. Wyciągam telefon i wysyłam jej wiadomość.
" Czemu cie nie ma? Wszystko w porządku? "
Nie dostaję odpowiedzi na przerwie. Zawiedziona zmierzam na WF, z którego mam zwolnienie.
Nie chce nawet za bardzo patrzeć na tego faceta. Siadam bez słowa w kącie sali i tam planuje przeczekać całą lekcje. Tak. Tyle, że mój plan nie wypala. Do sali wchodzi zdyszany Styles. Ubrany w czarną koszulę i do tego swoje rurki, jak zawsze dobrze wygląda. Szuka kogoś wzrokiem, aż w końcu pada na mnie.
Sama odwracam głowę lekko speszona i skubię palcami odchodzącą ze ściany farbę.
- Wesley, do mnie - mówi rzeczowo.
Posłusznie wstaję i do niego idę. Wychodzimy z sali, a brunet zamyka za nami drzwi. Kieruje się do swojej sali. Idę za nim, wchodzimy do środka i zamykam za sobą drzwi.
- Mam dla ciebie wiadomość. Zaczniesz pomagać w balu - mówi, stając przy mnie.
- Nie chcę...
Kręci głową i staje jeszcze bliżej.
- Nie masz wyjścia - powtarza wolno.
- Dlaczego? - pytam ciszej robiąc krok do tyłu.
- Bo będziesz mieć zajęcie - przejeżdża językiem po dolnej wardze. - To ci pomoże.
- Nie jest pan moim terapeutą. Ja się na tym nie znam. To mnie nawet nie dotyczy.
- Nie i nie będę - prycha. - Po prostu takie masz zadanie. Zbierzesz grupę osób, która zorganizuje zimowy bal. Dziękuję, to tyle.
Obejmuje się ramiona, odwracam i wychodzę.
- Do zobaczenia na angielskim piękna - słyszę jeszcze.
Czuję na sobie wzrok nauczyciela od wf, ale staram się to kompletnie ignorować. To on będzie moim ojczymem? Tak dziwnie się czuję...Nie umiem się odnaleźć w nowej sytuacji. Ale muszę stawiać czoła codzienności. Po dzwonku idę na stołówkę. Siadam przy oddalonym stoliku i sprawdzam telefon. "Tak, wszystko jest dobrze. Jestem z Emmettem. Nie martw się"
Marszczę brwi. Nie szczególnie mnie to uspokoiło. Chciałabym wiedzieć co się stało, że jej nie ma. Dla związku nie opuszczała szkoły. Kupuję tylko sok jabłkowy i to nim zajmuję się cały lunch.
~*~
Wpatruję się w scenariusz, który dostałam do ręki. Mam zagrać jedną z głównych ról w przedstawieniu. Zresztą pan Styles nie ominął nikogo. Każdy coś będzie robił. A sztuka będzie opowiadała o miłości w tych czasach.Marcus zagra mojego ukochanego. Dosłownie będzie on złodziejem. Zakocham się w złodzieju.
Cóż za porywająca historia. Obym nie musiała się z nim całować.
- Poradzisz sobie? - pyta mężczyzna, pochylając się nade mną.
- Nie wiem.. - mówię zgodnie z prawdą.
- Pomogę ci - odpowiada ciszej, tak abym tylko ja słyszała. Dotyka mojego ramienia.
Dzwoni dzwonek. Postanawiam przejść się do Ronnie. Zbieram swoje rzeczy. Jako pracę domową mamy zrobić parę ćwiczeń z gramatyki.
Idę do szafki. Ubieram kurtkę i wychodzę z budynku.
- Podwieźć cię? - słyszę.
Odwracam się i widzę Stylesa.
- Nie trzeba, to niedaleko.
- Jest zimno - upomina mnie. On się troszczy?
- Jestem ubrana. - tłumaczę.
- Jest zimno - powtarza piorunując mnie wzrokiem.
- No widzę. - odwracam wzrok. - Idę niedaleko, do Ronnie.
- Przekaż jej scenariusz.
- Przekażę. Do widzenia.
- Do widzenia Gio - mówi i idzie do samochodu.
Zakładam słuchawki i idę w stronę domu przyjaciółki. Pukam do jej drzwi. Mieszka sama.  Tupię nogami czekając aż otworzy.
Robi to Emmett. Patrzy na mnie zdziwiony, ale i zmieszany.
- Co ty tu.. - rezygnuję z pytania i wymijam go wchodząc do środka.
- Nie - łapie mój nadgarstek. - Jest chora. Musisz iść
- Chce ją zobaczyć.
- Nie. Zarazisz się - mówi stanowczo.
- Spadaj - wyrywam się i idę do jej pokoju.
Ciągnie mnie za tył koszulki i gwałtownie cofa.
- Powiedziałem coś - warczy.
- Co jej zrobiłeś? - zaczynam się bać.
- Nic. Mówiłem, że jest chora. Mam zły dzień. To naprawdę nie jest dobry moment, okay? - mówi przez zęby.
- Więc tylko powiem jej cześć.
- Nie.
- No proszę. Zadzwonię na policje jak mi nie pozwolisz.
Patrzy na mnie z politowaniem i kręci głową. Uparty. Co się stało...
- Ronnie! - krzyczę zła.
- Dasz jej spać?
- Ronnie! - słyszę otwieranie drzwi na górze i kroki na schodach.
- Kochanie wróć do łóżka - mówi blondyn odwracając się na chwilę.
Mnie łapie za ramię i mocno ciągnie do wyjścia. - Raz nie zachowuj się egoistycznie. Próbuje spojrzeć mu przez ramię. Wychodzę ale na prawdę to wszystko mi się nie podoba.Co jest z moją przyjaciółką. Czemu wszyscy tak dziwnie się zachowują? Normalnie zeszłaby do mnie nawet chora.
Martwię się. Naprawdę się martwię. Chcę wreszcie dostać odpowiedzi na dręczące pytania.
~Niall~
Podtrzymuję włosy Weronicy, gdy ta pochyla się nad toaletą. Kto jej dał tego, aż tyle?
Jakiś totalny kretyn który jest martwy gdy go dorwę. Mówiłem jej, tłumaczyłem, że tylko ja i tylko przy mnie może brać. Wtedy mam ją cały czas pod kontrolą i pozwalam rzadko i mało by się nie uzależniła.
Ale się uparła. Albo któryś na imprezie miał na nią wpływ.
Wstaje i podchodzi do umywalki gdzie płucze usta.
- Możesz już iść - mówi opierając ręce o blat.
- No chyba nie. - niezmyty makijaż jest teraz rozmazany . Nic nie była wczoraj w stanie zrobić.
- Nie chcę, żebyś tu siedział. Jedź do Gio i cos jej nabujaj - mruczy a potem idzie do sypialni.
- Powiedziałem że jesteś chora. - idę za nią.
- Słyszałam. Ale ty i takie zachowanie to nie ty.
- Sorry jeżeli ci się nie podoba, ale teraz nie zostawię. Idziemy się myć - przerzucam ją przez ramię i wracam do łazienki.
- A było tak fajnie...- mamrocze cos pod nosem. Chyba ją jeszcze trzyma.
Po takiej ilości na pewno nie wszystko opuściło jej organizm. Tym lepiej będzie łatwiej mi ją oporządzić. Stawiam ją na płytkach i rozbieram.
Unosi brew i patrzy na mnie skołowana ale i zdziwiona.
- A gdzie "nie mogę, czekam do ślubu"?
- Ja cie tylko chce umyć zboczeńcu. - muskam jej usta i odpinam stanik dziewczyny. Widziałem ją już nago, nieraz i za każdym razem robi na mnie niesamowite wrażenie.
Muszę przyznać, że blondynka ma fajne ciało. I teraz jest tylko moje. Drugi raz jej nie wypuszczę.
Opuszczam majtki do kostek i karze jej z nich wyjść. Podnosi jedną nogę, druga lekko się chwiejąc i wchodzi pod prysznic. Staję tuż przed brodzikiem i biorę słuchawkę do ręki, a drugą odkręcam wodę.
- A ja umiem się sama myć...- mówi. W mojej kieszeni wibruje telefon.
Wkładam tam suchą rękę i Rozłączam połączenie nie patrząc kto to.
- Ale ja to zrobię.
- Naprawdę? Nie trzeba.
- Nie pytam cie o zdanie - sięgam po płyn do ciała.
Wzdycha tylko. Daje mi się myć, a mój telefon ciągle dzwoni. Ignoruję go i instruuję ją by się odwróciła. Nie powiem że zmuszam się do tego zajęcia.
- Fajne masz widoki? - opiera ręce o ścianę.
- Nie narzekam.
- Och...Mi się moje nie podobają.
- Masz na myśli płytki? - kucam i myje obie jej stopy, jedną po drugiej.
- Tak - mówi i patrzy na mnie z góry.
- Są całkiem ciekawe.
- Ta, bardzo - wywraca oczami.
Idę w górę jej nóg myjąc je uważnie, później zajmuje się miejscem miedzy nimi.
- Emmett ja juz chcę spać - przechodzi z nogi na nogę.
- Nie wierć się, myje cie przecież.
- Wolno. - marudzi.
- Co? - śmieje się z niej.
- Wolno myjesz idioto.
- Bywa kochanie. Ja myje, ja decyduje jak.
- Znalazł się...- odpycha moją rękę. Odwraca się i zamyka drzwiczki.
Otwieram je momentalnie  i przyciągam dziewczynę do siebie ściskając jej pośladki.
- Ja cię myję Ronnie. - nie rusza mnie że jestem teraz mokry.
- Nie chcę, żebyś mnie myl - mówi, wyzywająco. Jak zawsze.
- Słońce ty moje piękne gołe.. - całuje ją.
Krótko oddaje pocałunek, a później mnie odpycha. Uśmiecha się.
- No co? - prowokatorka wstrętna.
- Niee. Nic - cmoka. - Podaj ręcznik.
- Tak ci dobrze.
- Podaj.
- A kochasz mnie? - znowu do niej podchodzę.
- Kocham. - mruży oczy.
- A jak bardzo?
- Bardzo. Na tyle, że wytrzymam bez ciebie w łazience.
- No daj mi buzi. - oplatam jej talię. Pocieram jej skórę by się nie przeziębiła.
- Zasłużyłeś?
- Obiecaj, że nigdy więcej bez mojej zgody nie Weźmiesz. - mówię teraz poważnie.
- Dlaczego? Przecież to to samo jak z tobą.
- Obiecaj - moja dłoń wraca między jej uda.
Pospiesznie ją łapie.
- nie wiem..
- Obiecaj - zabieram jej rękę i kontynuuje.
- Przestań - tupie nogą. - Obiecuję. A teraz daj mi się ubrać i zadzwoń do Giovanni. Wiesz, że może zrobić coś głupiego.
- Gio ma opiekę. Czemu nie mogę zrobić ci dobrze?
- bo nie mam ochoty. Niby kogo? Tego typa?
- No daj.
Kręci głową i chlapie mnie woda.
- Ronnie..
- Daj mi ten ręcznik. Zaraz znów zwymiotuje. Jestem głodna. Ale i tak mi się cofnie. To bezsensu.
- Masz - rzucam jej ten pieprzony ręcznik i czekam aż wyjdzie żeby sobie czegoś nie zrobiła.
Później bierze szlafrok i wychodzi z łazienki. Siada na łóżku, biorąc telefon. Sam idę na dół i kładę się przed telewizorem. Dostanę opierdol od Harryego. Oddzwaniam do niego
- Nie żyjesz - mówi na starcie.
- Co chciałeś?
- Przez pół godziny uspokajałem Giovanni,  bo kurwa nie umiesz nad sobą panować. Pilnuj się. Bo ja się wezmę za Ronnie i jej psychikę zniszczę.
- Nie wystarczy że jednej zniszczyłeś. Że to przez ciebie chciała się zabić? - wiem że uderzam w czuły punkt.
- Horan do cholery jasne kurwa Mac! Nie wkurwiaj mnie bardziej. Wiem co zrobiłem. Nie twoja rzecz. Masz jej nie denerwować. Kończę, bo się obudzi - warczy.
- I krzyżyk.. - sam Rozłączam się zły.
Ronnie schodzi na dół. Już jest ubrana w dres. Idzie do kuchni a wraca z jogurtem. Telefon ma ciągle przez uchu między ramieniem.
- Nie, bo dzisiaj ledwo żyję. W sobotę możecie wpaść.
Ooo nie.. Miałem już przyjemność poznać jej rodziców. Matka cały czas mnie podrywała, a ojciec. Ojciec to po prostu ojciec.
Kręcę głową. Nie będzie ciekawie.
- Nic się nie zmieniło mamo. Dobra to w sobotę. Papa - rozlacza się i odkłada telefon. Odchyla głowę do tylu.
- Nie zazdroszczę.
- Przeżyję. Dwie godziny.
- To i tak tortury. - kwituję.
add a caption- Ale w końcu to moi rodzice. Jak spędzę z nimi sobotę to nic się nie stanie.
- No nic.
- Sam widzisz.
- To powodzenia - przełączam kanały.
- Naprawdę możesz iść. Z tego co wiem mówiłeś o sprawdzianie.
- Nie interesuj się.
- Możemy w ogóle nie rozmawiać. - warczy. - O wiem. Znów mnie rzuć.
- chcę z tobą być, zrozum to.. - mówię czytając jakieś wiadomości.
- Bla , bla - je jogurt. Milion wypadków. Pożary.
- Bla, bla. Jesteś najbardziej wredną i wnerwiającą babą na świecie.
- To mnie rzuć. Nie wiem w czym widzisz problem. Poza tym mnie znasz. Dużo rzeczy nie lubię. A zwłaszcza Wszystkiego co związane z seksem a nim nie jest. A, nie. Ty ze mną nie spales. Tylko to preferuję. Prawiczku.
- Nie jestem prawiczkiem.
- Czy to ważne? Czepiasz się szczegółów. Okay...to był zły pomysł - szybko idzie do łazienki.
Oglądam się za nią. Co jej znowu jest?  Co jest złym pomysłem?Odwracam głowę i wbijam wzrok w jogurt. Pewnie to. Znowu wymiotuje, świetnie. Chciałbym żeby było między nami... dobrze. Jest nerwowo. Cały czas ma do mnie żal i ja to wiem. A wybaczyła, bo kocha.
Zagryzam pięść zamykając oczy. A co będzie jak się dowie kim jestem. W sumie, nie jest głupia, na pewno się domyśla. Mam skomplikowane życie. Muszę je wyprostować.
~~~~*~~~~~
Zostało nam jeszcze 3 rozdziały i epilog.
ALE DOBRA WIADOMOŚĆ JEST TAKA ŻE RUSZYŁO NOWE OPOWIADANIE
Z LOUISEM :) I PO ZAKOŃCZENIU MR STYLES RUSZY KOLEJNE ( JUŻ NAPISANE) TEŻ Z LOUISEM.

14 komentarzy:

  1. Jak to jeszcze 3 rozdziały i epilog? ;/ Superowy rozdział ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak możesz mi to robić?! 3 i epilog?! Chyba mój telefon nie wytrzyma :p jak zwykle super :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to za trzy rozdzialy koniec?! Co ?! Chyba ze kazdy z trzech rozdzialow ma byc napisany jak za 10 takich... to wtedy ok... rozdzial super i nie moge sie doczekac natepnego rozdzialu...wow zasze tak pisze( ale to dla motywacjii.. wiesz) jak kazdy.. ale to prawde nie moge sie doczekac....
    I pytanie dla ciebie...! Dlaczego usunelas bloga o Larry'm ?!

    OdpowiedzUsuń
  5. ŻE JAK ?!?!?! 3 ROZDXIAŁY ?!?! COOOOO JAK TO 3 ROZDZIALY EJ CZEMU TAK MAŁO WTF
    Swietny rozdzial jak zawsze ale CZEMU TAK MAŁO ? ��
    To superowe ff chce wiecej to nie fair no
    Czekam na kolejny
    Ily

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. Jestem pod wrażeniem. ×_× Pozdr;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak to tylko 3 rozdzialy???? Nie rob mi tego kobieto!!!
    Rozdzial oczywiscie genialny :* czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak to tylko 3 rozdziały!?
    Że jak?!
    Bozie!
    Roział cudowny!
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette